Ostatnio było głośno o najmłodszym polskim milionerze. Ma 31 lat, nazywa się Robert Gryn i wyceniany jest na 612 mln zł (2018). Nie jest dzieckiem Kulczyka lub innego przedsiębiorcy transformacji. Pochodzi z dobrej rodziny, która nie była biedna, ale też nie była bardzo bogata. Skończył dobre studia, mówi dobrze po angielsku i prezentuje się elegancko. Poznając te informacje, bardzo się ucieszyłem. Kolejny wzór do naśladowania dla młodych polskich przedsiębiorców. Chcąc dowiedzieć się, na czym on zarabia takie pieniądze, natrafiłem na pustkę. Nikt nie potrafi powiedzieć, od kogo i za co bierze pieniądze. Ma firmę, na reklamach, na sprzedaży, na marketingu. Dużo słów, mało sensu. Strona jego firmy (Codewise) nie odpowie na te pytania. Nie znasz też jego zadowolonych klientów, którzy uwielbiają jego produkt. Informacje w polskich mediach skupiają się na jego samochodzie i mieszkaniu. Znalazłem kilka tekstów i filmików na Youtube. Jestem zdziwiony, że można tak mijać się z prawdą. Nikomu nie przeszkadza, brak informacji na kim on tak naprawdę zarabia.

Kim jest Robert Gryn? Co powie Wikipedia?
Podejście dziennikarskie w sprawie Roberta jest wg mnie mieszanką niekompetencji i lenistwa. Chwalą jego osobę albo go atakują. Magazyn Forbes, który sprawia wrażenie rzetelnego źródła zrobił mistrzostwo owijania w bawełnę przybliżając jego sylwetkę. Niestety jedyny artykuł, który rzetelnie podszedł do tematu i opisał cały jego biznes ukazał się w USA na Bloomebergu – W Polsce pojawił się wywiad na SpidersWeb, którego Robert nie autoryzował – nie dziwie się, bo to kiepski tekst, który tylko go atakuje. Brakuje mi w tym wszystkim krytycznej oceny. Nie jest to jednak tak kiepskie, jak podejście Pana z 20 metrów kwadratowych, który zwyczajnie nie chce znać szczegółów jego biznesu tylko zachwyca się jego samochodem, mieszkaniem i rzeczami materialnymi. Znalazłem też fatalny przedruk artykułu Bloomberga w Money.pl – autor pomyślał, że nikogo nie interesuje merytoryka, tylko zdjęcia pięknego Roberta z Instagrama.
Ignorancję mediów można wytłumaczyć, patrząc na najpopularniejsze wyszukiwania w Google. Obok jego imienia i nazwiska ludzie wpisują takie słowa jak: wzrost, wiek, instagram, żona, majątek, akwarium i billboard. Czyli nikt nie chce wiedzieć, na kim on tak naprawdę zarabia?
Oczywiście widać też rozsądnych ludzi, którzy wpisują Robert Gryn WIkipedia, chcąc przeczytać coś obiektywnego. Niestety wpisu na jego temat nie ma. Patrząc na jego działalność i to jak próbuje sterować przekazem na jego temat, zadbał o to, aby nie było jego wpisu. Po wpisaniu wspomnianej wcześniej frazy dostajemy na pierwszym miejscu kiepski artykuł z Forbes.
Co robi Robert Gryn?
Robert Gryn i jego firma Codewise zajmują się reklamą w internecie. Posiada on kilka produktów, które mają świetne nazwy, ale nic nam nie mówią. Rzeczywiście dostarcza platformę dla reklam niskiej kategorii. Reklam, które sprzedają „gówno” czy też zwyczajnie naciągają. Jest to dość duży rynek, który zawsze był i zawsze będzie. Darmowe iPhone’y, super tabletki, buty Adidas -70%. On zarabia na pośredniczeniu pomiędzy oszustami a ofiarą. Prawdziwe boom w jego biznesie otworzyło się wraz z rozwojem platformy reklamowej Facebook’a. Te same techniki dotarcia stosował Donald Trump w wyborach i kampania Brexit. Facebook posiada bardzo dużo danych na nasz temat. Chcąc konkurować z Google na rynku reklam, wykorzystuje te dane. Reklamodawcy dzięki temu mogą skuteczniej trafić do właściwego odbiorcy. Dla firmy Roberta oznacza to, że mogą łatwo skierować reklamy do „debili”, którzy skuszą się na promocję -90%.
Naciąganie w Internecie było, jest i będzie
Pazerność Facebook’a na zarobek oznaczała, że reklamy, które umieszczają nie są dobrze sprawdzane i takim sposobem można było w zeszłym roku na Instagramie (należącym do Fb) zobaczyć reklamy Adidasa z przecenami -90% i linkami do fake sklepów (wyglądających jak oficjalny sklep), które przyjmowały płatności. Osobiście nie mam z tym problemu, od zawsze widziałem takie reklamy – może te są lepiej zrobione, ale dalej widać, że sklep ma dziwną domenę www.adidas2017.com i brak certyfikatu SSL. Ponadto korzystamy z Facebook’a i Instagrama za darmo – to są świetne produkty, więc ktoś musi zarobić na tysiące dobrze opłacanych inżynierów w USA. Problem mam z Robertem i tym, że wszyscy w mediach i on sam nie potrafią tego nazwać po imieniu. To tak jak właściciel RedTube’a mówiłby, że zajmuje się tylko streamingiem klipów wideo. Jak postawisz Roberta obok Szymona Grabowskiego (GetResponse) czy Mariusza Ciepłego (LiveChat) to każdy z nich może w jednym zdaniu powiedzieć co robi – powie to też jego strona www. Robert Gryn kręci, a ludzie na to idą, na czele z magazynem Forbes i kolesiem z małej kawalerki.
Co Robert Gryn powinien zrobić?
Obserwowałem Roberta z dużym zaciekawieniem w materiałach wideo, sprawia wrażenie mocno niespokojnej osoby, powtarza cały czas te same historie. Przeszkadza mi to, że nie mówi on żadnych konkretów, chwali się swoim autem, biurem, ale nie jest w stanie powiedzieć nic ciekawego – inspirującego. Dla mnie jest zwykłym spiętym kolesiem w garniturze (typ sprzedawcy produktów finansowych). A chciałbym, aby było inaczej.
Kiedyś poznałem John’a Baku, właścicielem serwisu FetLife (facebook dla fetyszystów). Zarabiają bardzo dużo pieniędzy (ok. 3 mln dolarów miesięcznie, mając 15 pracowników), ale nie wstydzą się tego na czym zarabiają, to jest ich pasja. Oczywiste jest, że TechCrunch nie pisze artykułów o FetLife, bo jest to biznes niemedialny. Ich to nie interesuje, jego celem nie jest wygłaszanie inspirujących wykładów w szkole. W przypadku Roberta mam wrażenie, że mając bardziej nieetyczny biznes chce być postrzegany jako bohater i inspirujący biznesmen.
Brakuje w Polsce wzorów ludzi sukcesu dla młodych przedsiębiorców. W polskim świecie startupów mentorami i mówcami są wysoko siedzące korposzczury lub ludzie nie stojący za sukcesem, a chwalący się wieloma porażkami, z których podobno się dużo nauczyli. On wg mnie mógłby być świetną inspiracją, gdyby był prawdziwy. Mógłby powiedzieć jasno, że zarabia na głupocie innych, swoimi występami edukować Polaków, żeby sprawdzali wiarygodność ofert w internecie. To, że on prowadzi taki biznes z Polski jest świetne dla naszej gospodarki, zatrudnia dużo ludzi w Krakowie, płaci w Polsce podatki (mam nadzieje).
Ciesze się z jego sukcesu, na pewno nie było łatwo osiągnąć taki poziom. Podziwiam go bardziej niż biznesmenów, którzy zrobili majątki na transformacjach w Polsce. Zgarnia część tortu, do którego ma dostęp cały świat, a mu się udało zająć wysoką pozycję. Mam tylko nadzieję, że on dojrzeje i otwarcie będzie mówił o swoim biznesie.