Czasem lubię obejrzeć słaby film z lektorem albo mecz piłkarski polskiej Ekstraklasy. Trafiłem na przesłuchanie Donalda Tuska w sprawie Amber Gold. Muszę przyznać, że od Narodowej Gali Boksu Pana Najmana tak dobrze się nie bawiłem. O to przecież chodzi w telewizji, o rozrywkę! Mimo tego, po kilku godzinach prostowania zwojów na mózgu naszły mnie przemyślenia.
Nikogo nie interesują ofiary Amber Gold
Każdy wie, że to gra polityczna. Mimo oczywistości zamiaru, członkowie komisji z ramienia PiS próbowali przekonać widza, że chodzi o ofiary. Powołanie Premiera Donalda Tuska było dla nich strzałem w nogę. Różnica klas była tak duża, że aż dziwna. Tusk jakby wrócił z Kongresu Amerykańskiego, a Pani Wassermann jak z kolejki do ginekologa po odstaniu kilku godzin. Nawiązując do kongresu USA, można się z kimś nie zgadzać, nie lubić go, ale trzeba okazywać szacunek. Zachowania posłów PiS były jak z sądu pokazowego w ZSRR.
Przyczyna sukcesu Amber Gold jest prosta – słabe prawo
Nie ma co się dużo rozwodzić nad tym, dlaczego udało się Amber Gold. Prawo pozwoliło na wywijanie się. Szukanie jakichkolwiek innych win jest przesadne. Specjalnie nie piszę, że wina należy do pracowników skarbówki, prokuratory, policji, ministrów i premiera. Oni wszyscy muszą działać w świetle prawa i przez to prawo są motywowani do swojego działania. Wszyscy wiedzieli, że to wałek, ale to jest jedno, a dowiedzenie tego przed sądem to drugie.
Nie obrażajmy prawdziwych ofiar
W mojej opinii nazywanie osób oszukanych przez Amber Gold ofiarami jest obrazą dla prawdziwych ofiar. Osoby, które utraciły zdrowie lub życie w wyniku katastrof i wypadków mogą czuć niesprawiedliwość. Klienci Amber Gold nie są ofiarami, są najgorszymi inwestorami. Oszuści byli, są i będą. Czasami uda im się lepiej, a czasami gorzej naciągnąć ludzi, ale podstawową przyczyną ich sukcesu jest głupota ludzka. Im więcej edukacji tym mniej takich oszustw. Nie oczekujmy od ludzi zrozumienia, dlaczego Amber Gold nie miał sensu, jednak wystarczyło wpisać w Internecie ich nazwę i po spacji opinie/oszustwo, a wyników było mnóstwo. Ponadto inwestując pieniądze, określa się ryzyko inwestycji. Nigdy nie ma 100% pewności.
Do dziś pamiętam artykuł z serwisu Trójmiasto.pl, gdzie opisano historię poszkodowanego absolwenta ekonomii z Krakowa. Przyjechał on z dziewczyną do Gdańska po zainwestowane pieniądze. Nie napisano, kto pozwolił, aby skończył on studia ekonomiczne. Na miejscu tej uczelni odebrałbym mu ten tytuł za taką inwestycję. Przy okazji skonfiskowałbym też koszulę.